7 MAJA – PIĄTEK – ŻYCIE PO ŚMIERCI MATKI, PIERWSZE ŚWIATŁA KAPŁAŃSKIEGO POWOŁANIA
Stanisław Wyszyński nie załamał się po śmierci żony. Wiara dawała mu siły. Nie przestał dbać o swoje dzieci. Stefek, jak już wspominaliśmy, często widywał klęczącego przez obrazem Czarnej Madonny, rozmodlonego ojca. Praca organisty, kontakty z kapłanami, częste uczestnictwo we Mszach Świętych, to wszystko sprawiało, że zostając z piątką dzieci, czuł się podwójnie odpowiedzialny za wychowanie małych sierot. Dbał o kontakty z rodziną żony oraz z własnym rodzeństwem, z dziadkami.
Wspominając ten trudny okres, Ksiądz Prymas zauważał:
Odwiedzałem swojego stryja w jego gospodarstwie. Pamiętam na stole czarny chleb i zachętę: Jedz! Czym chata bogata, tym rada. Ostatni raz byłem tam w 1923 r., na kilka dni przed moimi święceniami kapłańskimi. Żyła jeszcze moja babunia, staruszka. Poprosiłem ją o błogosławieństwo na drogę kapłańską. Ta prosta kobieta, żegnając mnie, powiedziała: Pamiętaj, jeżeli będziesz złym księdzem, to mi się na oczy nie pokazuj. – Wojna nie pozwoliła mi być na jej pogrzebie. Ale to co powiedziała w przedziwnej mądrości człowieka prostego, lecz wierzącego, zapadło mi w duszę. Te proste, lecz zdecydowane słowa kobiety chrześcijańskiej miały wielkie znaczenie dla mojego osobistego życia. Zawsze […]z największą radością wracam do miejsca swojego urodzenia, jak również do miejsca urodzenia moich ojców i dziadów. Wyobrażam sobie, jak było wtedy, gdy oni żyli: jakie były warunki ich bytowania, jaka dola, jak wtedy smakował chleb, czy nie brakowało go i czy był należycie uszanowany.
Ta dziecięca wrażliwość Stefka na poszanowanie chleba nie może dziwić. Był sierotą, znał trudy życia wielodzietnej rodziny.
Patrzyłem nieraz w swoim rodzinnym domu – dawne to czasy – jak wyrabia się chleb w dzieży. Do dzieży spływał pot z czoła, człowiek się uczciwie napracował, zanim wyrobił chleb.
Przez kolejne miesiące pod opieką księży Pawła Rozpędowskiego i Stanisława Bobińskiego, przygotowywał się Stefek do Pierwszej Komunii Świętej. Sama zaś uroczystość miała miejsce w maju 1911 r. i wywarła na nim silne wrażenie. Prymas wspominał:
Z Andrzejewem jestem związany bardzo mocno. Tutaj […] jako dziewięcioletni chłopiec utraciłem matkę. Spoczywa ona na cmentarzu parafialnym. W tej świątyni po raz pierwszy przystąpiłem do Stołu Pańskiego. Tutaj uczyłem się służyć do Mszy świętej i przez dłuższy czas przy tym właśnie ołtarzu posługiwałem. W tym też kościele w roku 1913 przyjąłem sakrament bierzmowania z rąk biskupa – późniejszego męczennika, ówczesnego biskupa płockiego – Juliana Nowowiejskiego. […] Ale te wyjątkowe zdarzenia były jak gdyby znakami świetlanymi na tle zwykłego codziennego życia i trudu, w którym – choć mały – brałem już udział i na który patrzyłem. W świątyni w Andrzejewie kształtowało się, rozwijało i dochodziło do świadomości moje powołanie kapłańskie, Tutaj postanowiłem, że pójdę do seminarium i będę pracował nad tym, aby zasłużyć sobie na łaskę kapłaństwa. I tu po raz pierwszy wyjawiłem swoją tajemnicę ojcu, który tyle lat służył ku większej chwale Bożej. Nie bez oporu otrzymałem od ojca błogosławieństwo na drogę kapłaństwa Chrystusowego. Nie jest to wszystko, co sobie zapamiętałem, bo życie człowieka składa się z szeregu drobnych może, ale wiele niekiedy znaczących i decydujących chwil. Pamiętam jedną z nich. Było to w Wielki Piątek, w nocy. Cała niemal parafia zebrała się na ostatnie Gorzkie Żale. Śpiewano wszystkie trzy części, jak wtedy było w zwyczaju, a w przerwach obchodzono drogę krzyżową. Całą noc przesiedziałem w kościele, skulony przy konfesjonale, który stał przy wejściu do zakrystii. Zapamiętałem mocno tę modlitwę przy Grobie Chrystusa. Przeżycia tej nocy rzeźbiły moją chłopięcą duszę, pomagały mi odkrywać piękno drogi, którą zamierzałem pójść. Uważałem, że to jest jedyna droga dla mnie, nie może być inaczej. I do dziś dnia nie mam żadnych wątpliwości, że taka powinna być moja droga.
Za wstawiennictwem Maryi, módlmy się dzisiaj za wszystkich powołanych do kapłaństwa o pełną ufności odpowiedź na ten wielki i szczególny dar Chrystusowego Serca.