5 MAJA – ŚRODA – UKOCHANA MATKA
Wśród osób mających największy wpływ na całe życie Stefka, obok nieocenionego ojca, należy wymienić przede wszystkim matkę, Juliannę Wyszyńską. Ta niezwykle zacna kobieta często zabierała swego ukochanego Stefka w rodzinne strony.
O swoich silnych więziach z matką i wspólnych z nią wyjazdach do Urli Ksiądz Prymas daje świadectwo we wspomnieniach: Przyjeżdżałem tu z moją matką, która mi zawsze mówiła: Jak będziesz grzeczny, to cię wezmę do Urli. A dla mnie największą uciechą była podróż do Łochowa, stamtąd do Urli, a czasem do Tłuszcza. Różnie bywało. Ale widocznie czasem byłem grzeczny, skoro moja mamusia przywoziła mnie tu. A przywoziła mnie dlatego, że była związana z Urlami, z tą okolicą, z parafią Kamieńczyk, gdzie była ochrzczona, podobnie jak mój ojciec i moi dziadowie. Przywoziła mnie tu dlatego, że urodziła się niedaleko stąd, na dzisiejszym osiedlu Fidest – tam też bywałem. Więc była żywo związana z tymi stronami, a mnie wszystko, co dotyczyło matki, bardzo interesowało. Bo wszystko, co jest własnością matki, interesuje dziecko. Tutaj w Urlach moja mama miała swoje panieńskie wyposażenie, swój posag, w postaci dwóch letniskowych domków, które dzisiaj zniszczały. Zrosłem więc z Urlami tak, że chociaż od tamtej pory upłynęło ponad 70 lat, jednakże sercem zawsze tutaj ciągnę. Mówię to głównie dla gości wakacyjnych z Warszawy, którzy pewnie nie wiedzą o tym, że ich biskup stąd pochodzi, przez swoich ojców i dziadów, właśnie z tych stron, z parafii Kamieńczyk. Chociaż wiele włóczyłem się po całym świecie, jednak serce zawsze człowieka ciągnie do miejsca, skąd pochodzą jego rodzice.
Julianna Wyszyńska urodziła sześcioro dzieci: pierworodną Anastazję, Stefana, następnie Stanisławę, Janinę, syna Wacława, który zmarł w wieku 11 lat oraz najmłodszą Zosię. Po urodzeniu jej odeszła do Boga.
Julianna jako osoba żarliwie wierząca, razem z mężem wychowywała dzieci w szczerym oddaniu się Bogu oraz w tradycjach patriotycznych.
Kiedy Stefek miał 9 lat, w kwietniu 1910 r., rodzina Wyszyńskich przeprowadziła się z Zuzeli do leżącego niedaleko Andrzejewa. To małe miasteczko, należące do powiatu Ostrów Mazowiecka, leży na równinie przecinanej przez niewielką rzeczkę Broczek. Zgodnie ze swoim życiowym powołaniem, ojciec Stefka pracował jako organista w tamtejszej parafii. Z przenosinami związane były liczne zmiany czekające chłopca. Pierwszą z nich była nowa szkoła, typowa dla czasów zaborów. Językiem wykładowym był rosyjski, a program nauczania odbiegał od tradycji wyniesionych z domu. Tutaj więc spotkały Stefka pierwsze problemy uczniowskie. Będąc żywym chłopcem, choć małomównym, okazywał swoją impulsywność, a nawet buntowniczość. Wychowywany w duchu patriotycznym, miał własne spojrzenie na wiele spraw.
Te trudności Stefka wypływały z czegoś więcej. Stefan boleśnie przeżywał chorobę matki. Po porodzie najmłodszej Zosi, jej stan coraz bardziej się pogarszał.
Módlmy się dzisiaj za wszystkie dzieci, które boleśnie przeżywają problemy rodzinne, zwłaszcza za dzieci z rozbitych rodzin.
Dodaj komentarz